MAGIA ŚWIĄT I GOŚĆ W CZERWONYM KUBRACZKU

Ponad czterdzieści lat czekałam, aby widok czerwonego kubraczka, tak zaparł mi dech w piersi.

W czasach mojego dzieciństwa nie obchodzono dnia świętego Mikołaja —  przynajmniej nic takiego nie pozostało w mojej pamięci. Był za to Gwiazdor, który przychodził w Wigilię. Starszy pan z długą siwą brodą, w czerwonym kubraczku i nieodłączną  rózgą, zwaną także, w moim rejonie lolą. Niezależnie od nazwy służyła ona do karania niegrzecznych dzieci. Więc, jak można się domyślić, pan Gwiazdor, który odwiedzał domy 24 grudnia, nie kojarzył się dzieciom wyłącznie z prezentami. Były jeszcze dzwoneczki; dzwoneczki, które zwiastowaly jego przybycie. Na sam ich dźwięk chowałam się w bezpieczne miejsce. Oczywiście najczęściej okazywało się, że Gwiazdor nie był taki straszny, a prezenty wynagradzały strach przed karą za złe zachowanie w ciągu roku.

Z biegiem czasu uświadomiłam sobie, jak to jest z tym panem Gwiazdorem, kim naprawdę jest i dlaczego zazwyczaj nosi buty wujka Józefa.

Tradycja jednak przetrwała; do ekipy dołączył jeszcze święty Mikołaj, a prezenty zawsze trafiały pod przysłowiową strzechę.

Jednak czerwony kubraczek nadal kojarzył mi się z panem z  rózgą i dzwoneczkami.

I właśnie w tym świątecznym okresie, po raz pierwszy od ponad czterdziestu lat, doznałam cudownego, zapierającego dech w piersiach uczucia. W Mikołajki, 6 grudnia ubiegłego już roku, jak co dzień rano szykowałam się do pracy. Ulice rozświetlaly tylko latarnie. Spojrzałam przez okno i mimo, że widok nie powinien mnie zaskoczyć —  gdyż w dzisiejszym świecie mało co może już nas zdziwić —  poczułam jak rozszerzają się moje i tak już duże oczy, serce zaczyna szybciej bić i ogarnia mnie pewien rodzaj ekscytacji.

Schowany za ścianą budynku, oświetlony slabym światłem latarni, stał sporej wielkości kład, ozdobiony kolorowymi lampkami, a za jego kierownicą siedział nie kto inny, tylko pan w czerwonym kubraczku. Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie ten klimat wokół i to, iż odniosłam wrażenie, jakby pojawił się on znikąd.

Pomimo racjonalnosci mojego myślenia, wieku i doświadczeń, zadziałała magia — magia świąt. W tym świecie konformizmu i konsumpcjonizmu, ciągłego biegu i sztuczności.

Widok ten sprawił, że poczułam dziecięcą radość, ekscytację i pewien rodzaj szczęścia, który pozwolił mi uwierzyć, że ten ktoś w czerwonym kubraczku, to rzeczywiście gość z gwiazd.

A przy okazji przypomniałam sobie, jak cudownie jest wierzyć w magię świąt, cieszyć się, jak beztroskie dziecko i nie bać się, nie wstydzić tej radości.

I tego wszystkim życzę! 

Nieważne ile macie lat i jakie bagaże za sobą ciągniecie, a nawet, kto odwiedzał Was w dzieciństwie w świąteczny czas. Ważne, co dzieje się tu i teraz. A gwarantuje, że świat potrafi pozytywnie zaskoczyć

Co do Mikołaja, to nawet gdyby nie zapukał wtenczas do mych drzwi, to jego pojawienie się za moim oknem, to był widok bezcenny i sam w sobie był dla mnie fantastycznym prezentem, bo obudził we mnie dziecięcą radość. 

Oby każdy z was mógł, jak najczęściej spotkać na swej drodze takiego — niekoniecznie świątecznego — Mikołaja.

Anna Katarzyna Balcerek 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„WPADKI ZDIAGNOZOWANEJ WARIATKI” Monika Luna

”MAKRAMY. Krok po kroku” Agata Narewska-Wasylów

"KRONIKI CZASU ZIEMI" Andrzej Góral

POKOCHAJMY SIEBIE TAKIMI, JAKIMI JESTEŚMY

„CZTERY TYGODNIE DLA CIEBIE. SPRAWDŹ JAK ZNALEŹĆ CZAS NA TO, CO SIĘ LICZY” Oliver Burkeman

„A SONG FOR YOU. MOJE ŻYCIE Z WHITNEY HOUSTON” Robyn Crawford

Dla Anny S.

„NA ZAWSZE W SERCU” Gry Kappel Jensen

PAMIETAJ, ŻE KAŻDA ISTOTA LUDZKA MA PRAWO...